2015.05.28
Konkurs 15 rozstrzygnięty
28.05.2015 r.
Sprawozdanie
Konkurs 15 na temat:
„II Wojna Światowa w powiecie sanockim – 70 rocznica jej zakończenia” nie zainteresował zbyt wielu uczniów.
Celem konkursu było:
- opisanie losów, przeżyć oraz warunków bytowych mieszkańców naszego powiatu w latach 1939-1945 (osób, rodzin, miejscowości),
- uświadomienie ogromu tragedii i trudności rodzin w okresie okupacji,
- kształtowanie postaw patriotycznych.
W dniu 8 maja 2015 r. wpłynęło tylko 2 prace, ale dobrze opracowane.
Autorzy poświęcili dużo czasu aby zebrać, uporządkować i przedstawić temat w przystępnej formie.
Zarząd TG „Sokół” w Sanoku w dniu 22.05.2015 r. , po zapoznaniu się z pracami ogłosił następującą decyzję:
Obydwaj uczestnicy uznani zostali za zwycięzców w swoich grupach:
Bartosz Bąk – Gimnazjum w Zagórzu – nauczyciel-opiekun: mgr Maria Wańcowiat
Jakub Przystasz – II LO w Sanoku
Obydwaj otrzymują dyplomy i nagrody pieniężne po 300 zł.
Nagrody wręczone zostały 28.05.2015 r. w lokalu „Sokoła”.
Bronisław Kielar
Zagórz, 28.05.2015 r.
Praca 1
Bartosz Bąk – Gimnazjum w Zagórzu – nauczyciel-opiekun: mgr Maria Wańcowiat
Do napisania tej pracy skłoniły mnie wspomnienia o II wojnie światowej mojej babci, Ewy Kuczmy z domu Szczudlik, których słuchałem z zainteresowaniem od najmłodszych lat oraz pamiątki rodzinne z tego okresu. Opowieści babci na temat wydarzeń wojennych poszerzyłem o informacje z kilku publikacji.
Praca opisuje dzieje mojej rodziny ze szczególnym uwzględnieniem losów pradziadka, Ludwika Szczudlika oraz ciotecznego brata babci, Bolesława Czecha, którzy brali czynny udział w walce z Niemcami. Przedstawia także niektóre fakty z czasów okupacji dotyczące głównie Zagórza, miejscowości rodzinnej mojej babci.
Działania wojenne dotarły do Zagórza już 9 września 1939 roku, kiedy to niemieckie lotnictwo rozpoczęło bombardowanie zagórskiego węzła kolejowego i mostu. Dnia 10 września Wojsko Polskie musiało wycofać się na linię Uherce – Ustrzyki. Babcia miała wówczas trzy lata, dlatego dokładnie nie pamięta przebiegu zdarzeń z tamtego okresu. W jej pamięci utkwiły niektóre wydarzenia z późniejszych lat, a o niektórych dowiedziała się od swojej mamy, Julii Sczudlik z domu Balik. Choć była małym dzieckiem i wielu spraw nie rozumiała, to czuła, że dzieje się coś złego. Żyła w ciągłym strachu, gdyż często słyszała wybuchy bomb, wystrzały i warkot samolotów przelatujących nad ich domem. Bała się wychodzić na podwórko, najbezpieczniej czuła się w domu. Był to niewielki dom drewniany, który został wybudowany kilka lat przed wojną. Znajdowały się w nim dwa pokoje i kuchnia. Do domu wchodziło się przez mały ganeczek. Babcia nie miała zabawek poza szmacianą lalką, którą uszyła jej mama, gdyż była krawcową i nią najczęściej się bawiła. Czasami jeździła na rowerku pożyczanym od koleżanki Marylki, która mieszkała za płotem i była rówieśniczką babci. Dziewczynki bardzo się lubiły i zżyły się ze sobą, ponieważ babcia nie miała rodzeństwa. Do dzisiaj utrzymują kontakt, obecnie pani Maryla mieszka w Kielcach. Więcej dzieci w pobliżu nie było.
Zdj. 1
Ewa Kuczma z domu Szczudlik - pierwsze lata II Wojny Światowej
Lata okupacji były ciężkie dla wszystkich, brakowało żywności oraz odzieży. Latem babcia chodziła boso, ubrania szyła jej mama. Szyła też innym ludziom, co pozwalało jej zarobić trochę pieniędzy. Co prawda prababcia prowadziła niewielkie gospodarstwo, ale musiała część produktów rolnych oddawać na kontygent. Głównie żywili się mlekiem, ziemniakami oraz pieczonym w domu chlebem, o mięsie można było tylko pomarzyć. Bywało tak, że zamiast ziemniaków prababcia sadziła łupy, z których wyrastały tylko małe kartofelki. Babcia pamięta, że często przychodziły do nich nieznajome kobiety, były to mieszkanki Sanoka, które prosiły o sprzedanie im czegoś do jedzenia. Szczególnie utkwiła jej w pamięci jedna kobieta oferująca za żywność złoty pierścionek. Prababcia podzieliła się z nią jedzeniem, ale pierścionka nie przyjęła, a babcia będąc dzieckiem nie rozumiała dlaczego ona tak postąpiła. Prababci było wyjątkowo trudno, gdyż wówczas mieszkała tylko ze swoją starszą siostrą, Marią Balik i moją babcią. Sama musiała o wszystkim decydować, gdyż jej mąż, Ludwik Szczudlik prawie całą okupację spędził poza domem, ponieważ walczył z wrogiem. Swoją rodzinę odwiedzał rzadko. Mojej babci bardzo brakowało ojca i bardzo za nim tęskniła.
Z relacji babci wynika, że tuż przed dotarciem frontu do Zagórza w jej rodzinnym domu mieszczącym się obecnie przy ul. Kolberga, tj. między starym cmentarzem, wzgórzem klasztornym, a rzeką Osławą, zakwaterował się niemiecki oficer z adiutantem i radiostacją. Niemcy zajęli jeden pokój, natomiast babcia ze swoją mamą i ciocią Marynią mieszkały w drugim pokoju, było im ciasno. Prababcia znała język niemiecki ze szkoły, do której uczęszczała w czasach zaboru austriackiego, dlatego bez problemu porozumiewała się z niemieckimi żołnierzami. Być może dzięki temu Niemcy nie byli w stosunku do nich agresywni, nawet dawali im konserwy, które wówczas były rarytasem. Pozostali żołnierze mieszkali w bunkrach wykopanych w lasku po przeciwnej stronie drogi. Oficera często odwiedzał pewien młody żołnierz, którego babcia bardzo dobrze zapamiętała, gdyż przynosił jej czekoladę. Za domem nad rzeką stały niemieckie czołgi, które zamaskowane były drzewami wykopanymi w lesie na Wielopolu. Tworzyły one taki prowizoryczny zagajnik. Natomiast konie Niemcy trzymali w bunkrach wykopanych w brzegu rzeki. Stamtąd zwierzęta miały łatwy dostęp do wody.